Strona:PL Wacława Potockiego Moralia T1.djvu/031

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lepiej słyszą i chwalą sto razy psie gony.
Niżeli kaznodzieję mądrego z ambony.
Tam się cisną osłowie, gdzie kukułka kuka,
Gdzie żartów, gdzie konceptów kaznodzieja szuka,
Bawiąc, ciesząc, ba śmiesząc głupiego słuchacza,
Historyjki i ludzkie wymysły przytacza.
Przyda li się z Bibliej co do jego brydzień.
Nie uprzykrzyłoby się słuchać i cały dzień.
Niechże słowik o cnocie, o zbawieniu dusznym,
O piekle zgotowanym śpiewa nieposłusznym,
Że kto jest znikomego przyjacielem świata,
Kto żyje wedle ciała, z Bogiem się rozbrata,
Umrze na wieki; niechaj grzechom pocznie łajać,
W każdym je wytykając, serca w piersiach krajać:
Jako żywo nie pojmą tego ośle uszy,
Bo wolą, że kukułka do śmiechu ich ruszy,
Niżli słowik do płaczu; i ledwie godzinę
W srogiej nuży wytrwają taką dyscyplinę.
Przypatrzmyż też siedzącym sędziom na ratuszach,
Jeśli w oślich z Midasem nie spółkują uszach.
To z nim, ale nie wszytkim, przyznaję niektórem,
Ze złotym inkaustem, złotym piszą piórem.
Radby drugi był Midą, co mu się obraca
Każda rzecz w złoto, której rękami pomaca;
Niechże do sentencyej, aż pijany winem
Wygraną winowajcy da przed Apollinem.
Słyszałem, choć się boję wykroczyć językiem.
Że ją nocne kukułki brały przed słowikiem.
Abo sprawy nie słucha, w której patron stawa:
Wziął co od strony, abo nie rozumie prawa.
Owo zgoła wszędy się znajdą uszy ośle,