Strona:PL Wacława Potockiego Moralia T1.djvu/017

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

A cóż o kilkudziesiąt ludzkiego żywota?
Kawy, drwa, dym, wymysły, chaldejska rhamota,
Przyznam: mogli poganie, czcząc dyabelskie bożki,
Prawdziwe przez zabobon opowiedać wrożki,
Ale nauka boża pod rządem Kościoła
Wszytko to, co do guseł podobno, wywoła.
Dość na nich bieg słoneczuy, dość miesięczne kwadry;
Nie drwić z ludzi, kładąc im swe plotki w zanadry.
Może z desperacyej umrzeć prostak jaki,
Uwierzywszy, że mu śmierć znaczą zodyaki.
Matematyc[y] mądrzy, ale każdy głupi,
Który sobie za swoje pieniądze dym kupi.
Bo jeśli temu wierzy, niechaj się spowieda,
Pokutuje. Nie wierzy? Pytam: Za cóż je da?


Dymem wszytko pod słońcem.

Wszytko, co jest na świecie, co się ciała tycze,
Prócz naturze potrzebnych rzeczy dymem liczę,
Który choć na jeden targ pod piekielną wiechą
Różną wagą przedaje, różną dyabeł cechą:
Tym korcem, drugim kuflem, tym szczyptą, tym miarką,
Chociaż wszytkim za duszę: tym łyżką, tym czarką.
Kłamają — wierz mi — ludzie, pychę zowąc sławą,
Jakby też słońcem nazwał makuch kto pod ławą.
Nie ma prawdziwa sława nic w zbotwiałym ciele,
W królestwie śmierci, ale w niebie gniazdo ściele;
Jest i na świecie, jednak dopiero się szerzy,
Skoro śmierć z obłud ziemskich to ciało wypierzy.
Dopiero cnota słynie, dopiero płomienia
Dym dostąpieł, gdy wyszła na wolność z więzienia.