Strona:PL W mroku gwiazd (Tadeusz Miciński).djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ANAMNEZIS.


Kwiaty pną się tęczowe wśród kościołów milczących —
rosa w czarach się zbiera — kryształowych i lśniących.
Na szafirów ocean księżyc złoty wypłynął,
jęk się ozwał derkacza i za lasem gdzieś ginął.
Grają chóry aniołów — nie, to w sennych szuwarach —
korowody mar płyną — niosą ciało na marach.
I wstecz za się spojrzałem — na czarne kurhany,
lico widzę przecudne Pani mi nieznanéj.
„Czy pamiętasz? jak przy kolumnie Memnona
ty mię wziąłeś kapłankę w królewskie ramiona?”
— Ja Cię nie znam. —
„Z dolin Hiamawatu
uniosłeś mię — zapach błękitnego kwiatu”.
— Nie pomnę. —
„A w czarnej Tartaryi
tyś mię nawrócił rycerz — do imienia Maryi”.
— Nie wiem. —
„I jeszcze — ujrzałeś na balu
moje oczy — szafiry — stopione w opalu”.
— I łódź moja płynęła w te zamarzłe morza —
dziś dbam więcej o rosę karmicielkę zboża,
niźli sny szczęścia.— — — — — — — —
— — — — — W chmurach żarzą się łyśnice,
jak pożar spalający wysp mych czarownicę.
— Przebacz! szepce mi jabłoń kwietna przetowłosa —
— przebacz nam! szepcą niwy, gwiazdy i niebiosa.


Karolowi Drac — Καλῷ Κἀγαϑῷ.