Strona:PL W mroku gwiazd (Tadeusz Miciński).djvu/29

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    I ugiąłem przed nimi kolano —
    i swą głowę złożyłem na pień —
    wtem zapłakał mi tęczowy Cień:
    czy miłością i ciebie zbłąkano?

    Ja odrzekłem: wyleję swą krew
    za ten jeden z mego serca śpiew —
    za ten jeden z ręki Bożej cud —
    za bijący w niebiosa grom — lud!

    Lecz zahuczał przeraźliwy śmiech —
    i na koniu poleciałem wcwał —
    a z pod kopyt rozpryskiwał grzech —
    a na trąbie grał śpiżowej — Szał.

    I nie żądam już więcej aniołów —
    nie podaję już siebie na zgon —
    czuję — leci do mych oczodołów —
    z czarnej ręki sypiący się szron.

    I rozpędzam swego konia wcwał
    i przelatam żywe groby wskok —
    a na trąbie gra śpiżowej Szał —
    a gwiazdami osypuje — Mrok.



    "Jzali nad umarłemi cuda
    czynić będziesz?
    "Izali kto w grobie opowie
    miłość Twoją i prawdę Two-
    ją — w ziemi zapomnienia"?



    *   *   *
    Duch mój zamieszkał wyludnione miasta
    i widmem nędzy przepala swe oczy —
    duch mój gdzieś w dale bezimienne kroczy,
    jak pogrzeb, wynoszący trędowatych z miasta.

    Biją mi głucho popękane dzwony
    i anioł ciemny prowadzi za sobą —
    i jak biczownik, okryty żałobą,
    płaczę — a w łzach mych biją nieszczęść dzwony.

    W zmarzłej dolinie Cienia śmierci,
    gdzie gwiazd migocą sarkofagi,
    buduję sobie dół — i nagi —
    z płomieniem schodzę w cienie śmierci.