Strona:PL W klatce.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Alboż prosimy o wzajemność kwiatów, gwiazd albo księżyca?”
I znowu:

„Wszak najsmutniejszém z żebractwa żebractwem,
„Jest o wzajemność dla miłości prosić.”

Zakochane więc Konwaliusy śmiało boginiom swoim służyć mogą za owe pierwotnéj naiwności jaskółki czy gołąbki, pod skrzydełkami swemi przenoszące miłosne poselstwa. Poselskie gołąbki i jaskółki zaginęły już w pomroce zbiegłych wieków i naiwni wieszczowie coraz rzadsi są także. Typ ich jednak nie zaginął jeszcze całkiem, o, daleko od tego! Błąkają się oni śród tłumu śmiertelnych z blademi twarzami, długiemi włosy i ciągłą skargą na ustach. Olbrzymi potęgą swego wieszczego ducha, wyzywają do walki społeczność, jéj ustawy i przesądy; wyzywają do walki wszystkie moce ziemskie i piekielne, a gotowi są... uciec przed piérwszym lepszym budoarowym Fidelkiem, który zaszczeka na ich długą fizyonomią. Męczennicy najświętszych a zapoznanych przez ludzkość uczuć, noszą po świecie blady wyraz swego męczeństwa i mszczą się, tworząc wszędzie, gdzie się obrócą, męczenników....
I stało się dnia pewnego, że pan Karłowski wszedł do mieszkania swego chmurny i w złym humorze; z gestem zniecierpliwienia rzucił kapelusz na krzesło