Strona:PL W klatce.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się, stojąca na progu ze świecami w ręku, subretka. — Może się pani już zacznie ubierać na wieczór.
Po chwili, w wytwornym budoarze, pani Kameleon stała przed wielkiém zwierciadłem, które odbijało jéj postać od stóp do głowy.
Rozplecione włosy snopami ciemno-złotych promieni opływały białe fałdy muślinu, któremi się owinęła; przed nią leżała suknia z pajęczych koronek i wianuszek z róż i cyprysu, a obok zwierciadła, na tle ponsowego aksamitu, wiły się grube sznury pereł.
Piękna kobieta rozjaśniła czoło, oczy jéj błysnęły weselem, na ustach zawisł uśmiech zadowolenia. Z pomocą Marylki zaczęła misternie splatać swoje miękkie i wonne włosy, a wkrótce w budoarze brzmiała nuta lekkiego, wesołego walca.
Przed błyskiem próżności pierzchnęły poważne rozmyślania, uśmiech zastąpił łzy, wesoła nuta walca spędziła z ust żałosny śpiew tęskniącéj za niepokalaną młodością kobiety.
Niedarmo świat ją nazwał Kameleonem, niedarmo byli tacy, którzy ją nazywali kobietą-sfinxem. Sfinxem była ona nie tylko dla drugich, ale niestety... i dla siebie.
A biada temu, kto zawczasu nie nauczy się badawczo zaglądać w głąb' samego siebie i ściśle rachować złe i dobre potęgi, władnące jego istotą! Biada temu, kto, nie posiadłszy wielkiéj mądrości samopoznania, sam dla siebie zostanie zagadką; bo, nie od-