Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Pisma - Tom 32 - Ave Patria.djvu/029

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
BURZA

I.
PORANEK.

Dawno już nie spał; przebudził się jeszcze nad ranem, w głuchą noc i leżał z przymkniętemi oczami, bez ruchu, zasłuchany w monotonne bicie fal, w dziką wrzawę morza, bełkocącego gdzieś, w przestrzeni nieodgadnionej, jakby leżał na dnie konchy, wiecznie rozełkanej konającemi szumami mórz dalekich…
Godziny przesuwały się niemym, lękliwym korowodem milczenia, niby widma, trwożnie płowiejące od świtów i w sobie zasłuchane…
W martwej ciszy domu tylko zegar dzwonił przejmującym głosem, że dźwięk zimny połyskliwem a bolesnem ostrzem przebijał go nawskroś i marł w zapomnieniu, dzień wciskał szczelinami okienic różane palce i zwolna wyłaniał wiotkie majaki sprzętów i ścian, rozpylając jeszcze martwy i zimny brzask.