Przejdź do zawartości

Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Pisma - Tom 32 - Ave Patria.djvu/006

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i ruszył ku schodom na pokład, twarze wybłyskiwały z mroków sali, niby miecze ogniste, a oczy lwie, oczy zapamiętałe, oczy, piorunów pełne i mocy, strzeliły błyskawicami uniesień i bezgranicznego szczęścia.
Szli parami, mocnym a elastycznym krokiem marynarzy.
Szli w dumnem milczeniu wybranych na śmierć niezawodną.
Szli cichą kohortą piorunów, rzuconych dłonią przeznaczenia.
Cisza się stała, milczenie grobu wionęło tchem lodowatym. Tylko szum morza przedzierał się z pokładów, dalekie bicie fal i powiędłe, rozwiane echa jakichś głosów, a oni przechodzili niemym szeregiem, dumni, młodzi, szczęśni jak bogowie, szable zniżali przed wodzem, podnosili głowy, a oczy wierne topili w jego oczach, a uśmiechy tkliwe, niby kwiaty oroszone, rzucali mu do stóp...
„Nie zginęła! Oto na jej głos święty podniósł się ofiarny huf i z uśmiechem szczęścia idzie na bój nieubłagany, na śmierć pewną, na zatratę...
„Nie zginęła! O te piersi bohaterskie rozprysną się wraże fale! Poświęceniem przemogą, a miłością zwyciężą nawet śmierć samą...
„O ziemio wschodzącego słońca! Wróg nie stratuje twoich pól kwietnych, nie splugawi twoich świątyń serdecznych, nie pohańbi cię niewolą... bo oto stado orłów zerwało się z gniazd, rzuciło wszystką słodycz życia i leci osłonić cię swojemi pier-