Przejdź do zawartości

Strona:PL Władysław Stanisław Reymont - Bunt - Baśń.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Djabelski pomiot! — zakrztusił się Kulas, odskakując przed ogniem i dymem.
— I was wykurzę stamtąd, jak pszczoły! — pogroził ptakom, nakładając na ogień mokrej świerczyny, że duszący, ostry dym ogarniał dęby i czarną grzywą podnosił się do góry.
Wystraszone ptaki pouciekały na dalsze drzewa, zaś puhacz, szamocąc się w dziupli, zahuczał żałośnie:
— Przeklęte ludzkie szczenię! Duszę się!
— A będziesz mnie szczuł wilkami, ty ślepy dziadygo! — urągał złośliwie i osłonięty dymem, wdrapał się na wierzchołek, usadawiając się pomiędzy gałęziami jak najwygodniej.
— Na ogierzebym sobie paradował jak dziedzic, — uśmiechał się słodko i zadrzemał.