A On tym smutnym i cierpiącym srodze
Samotne krzyże wskazuje po drodze
I nie zastygłe jeszcze w dłoniach rany, 280
I wydeptane ścieżki na kurhany.
I gdy tak smutny w milczeniu przechodzi
Łany ziół pełne, chwastów i kąkolu —
Widzi na pustym i odludnym polu,
W miejscu, gdzie na krzyż droga się rozchodzi, 285
Poszytą w żółty mech — kapliczkę z drewna,
Przy niej człowieka klęczącego w pyle;
Modlitwa jego prosta jest i rzewna.
I, nie widziany, staje niemą chwilę,
Żałośnie patrząc, jak Dusza, gdy wodzi 290
Okiem po świecie obcym, bezrozumnym.
I nie poznany — w smutku swym — odchodzi.
Spoza drzew biały, drewniany kościółek
Kłania się wieżą, którą lotem szumnym
Obiega stado kawek i jaskółek. 295
Nadchodzącemu otwiera się drzwiami,
Z których wylata chmurą woń kadzidła
I gorzki zaduch zwartych w ciżbę ludzi.
Z tych część wprawnymi modli się wargami
Do oprawnego w ołtarz malowidła, 300
Druga część drzemie, a reszta się budzi,
Gdy sygnałowy dzwonek się rozlegnie,
I ziewa, jak to czynią ludzie prości,
Kiedy się nudzą... Nikt nie myśli o tem,
Że Syn człowieczy, zrodzony w niskości, 305
Na ziemię schodzi — nikt kolan nie zegnie
Przed Synem bólu, stojącym u progu,
Strona:PL Władysław Orkan-Poezje Zebrane tom 1.pdf/86
Ta strona została uwierzytelniona.