Siedzimy na trawniku,
Na gruzach skalnych ław, 20
Na wysokości piętra.
W dole arena
Pełna zielsk zgniłych i traw —
Śluzy puste, otwarte —
Przy nich jaszczurki zwinne pełnią wartę. 25
Zda się, że ta arena
Osmęca razem i drwi.
Ileż tu w piasek wsiąkło krwi!
Ileż tu tysięcy padło!
Ile klątw ze krwią bluznęło! 30
Dziś trawa...
A to była tylko zabawa.
Naraz martwy plac w dole
Poczyna się nam na oczach ożywiać...
My, wszędzie wiodący z sobą swoje bole, 35
Którymi chcemy zadziwiać —
Na tę arenę, pustą od dwóch tysięcy lat,
Wypuszczamy swoje chowane bestyje...
Wyłażą, jak ongi, jak ongi, zza krat:
Jaguary, tygrysy, lwy i inne wyjce — 40
Bogatsze mamy zwierzyńce.
I poczyna się walka bezgłośna...
Szalone, piekielne tańce —
Dziwne, dziwne łamańce.
Widać okrutne paszcze, 45
Które rozwiera głód —
Ino już lud nie klaszcze —
Strona:PL Władysław Orkan-Poezje Zebrane tom 1.pdf/278
Ta strona została uwierzytelniona.