Strona:PL Władysław Orkan-Poezje Zebrane tom 1.pdf/255

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
KRWAWY STRUMIEŃ

Przez dziki, obumarły step mego żywota,
Przez wszystkie dni — jeden się strumień krwawy wije...
W cieniach przyleśnych błyszczy jak srebrzyste żmije,
W słońcu zaś wyłyskuje się jak taśma złota.

Oczyma nurtu, jako wąż, ofiary mota...        5
I wszystko, czego dotknie swym ziewem — zabije,
I wszystko, co znad brzegu wzwyż wychyli szyję,
Połknie... Jedyna stawać tu może — Martwota.

A urok jego ciągnie... rwie oczy ku sobie.
Nieraz też, za straconą ofiarą w żałobie,        10
Dusza staje i limbą nad brzegiem się chwieje...

Widzi w nurcie toczone łzy... kwiaty... pamiątki...
Topielce... blade widma... snów najdroższych szczątki...
Patrzy długo — i z grozy przeraźnej martwieje.

1. III. [1]906