Strona:PL Władysław Ludwik Anczyc - Gorzałka.djvu/05

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Izba wiejska w domu Kandory, — sprzęty zwykłe, znać niedostatek.
SCENA I.
SALOMEA, PIOTRUŚ, MAGDUSIA.

Piotruś. Moja matusiu serdeczna, dajcież mi choć aby kawałeczek chleba, bo mię już tak ściska w sobie, że ani wytrzymać nie mogę.
Magdusia (siedzi na łóżku). Matusiu, matusiu jeść, dajcież choć ziemniaka, bo mnie bardzo boli w brzuchu.
Salomea. O święty Boże! dodajże mi mocy do przeniesienia tych kłopotów. Czekajcie dzieci, Hanka wróci zaraz i przyniesie chleba. Jaka ja nieszczęśliwa kobieta, dzieci głodne, posilić ich czem nie mam, już też ostatnia bieda kiedy kawałka chleba nie ma w domu.
Magdusia. Jeść!
Pitoruś. Matusiu jeść!
Salomea. Cichoż bądźcie dzieci, czy mię chcecie zatrapić (płacze). O ja biedna sierota, oj sierota — ja sierota nieszczęsna, Boże mój Boże, Najświętsza Panienko zmiłujże się nademną.





SCENA II.
DAWNI, HANUSIA.

Hanusia (wchodzi zapłakana i staje przy drzwiach nic nie mówiąc).
Salomea. Wróciłaś przecie, już ciebie gdzie posłać, to Boże zmiłuj się, dzieci wołają jeść, ledwie mnie nie zamęczą a ta siedzi i siedzi. No dawajże ten chleb, czego stoisz przy drzwiach, dawaj prędzej!