Strona:PL Władysław Ludwik Anczyc-Śmierć republikanów.djvu/4

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Krwią zlane laury, krwią własnych swych braci
Dumny zwycięzca włożył na swe skronie,
Szatan niewoli w żołdaka postaci,
Gorszy niż Szatan w koronie.
I lud walczący za najświętszą sprawę,
Niedość że we krwi zbroczony;
Jeszcze nikczemni, chcąc mu odjąć sławę
Głoszą, że był przekupiony.
Z trupów rodaków ścieląc barykady,
Gwardya mordu nie syta,
Znosząc Rzeczpospolitą wołała wśród zdrady,
Niech żyje Rzeczpospolita!

∗             ∗

Kula działowa w walce zgruchotała,
Ostatnie Drzewo Wolności...
I w Panteonie posągi strzaskała
Rzeczpospolitéj i Sprawiedliwości.
A co nie zgniotły bomby, kartacze,
Wyszlą w zabójcze krainy,
I kości wasze biedni tułacze,
Nie spoczną w grobach rodziny.

∗             ∗

Przekleństwo Ludów dla was Rozbójnicy,
Cavagniaku! Zborze narodowy...
Niech krew przelana na bruku Stolicy,
Spadnie dziś na wasze głowy.
Wy nas straszycie komunistami,
Jak przed pięćdziesięciu lary,
Straszono ojców czarownicami,
Lub nazwiskiem demokraty.

∗             ∗