Przejdź do zawartości

Strona:PL Władysław Bełza - Młodość Sobieskich.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

je raczej beczkami we własnej piwnicy, byle wybrać kogoś pewnego, coby chodził po to do lochu.
Chętnie zaś podejmując u siebie, bywali nasi młodzi gospodarze również radzi u innych. Przedewszystkiem należało wywzajemnić się odwiedzinami kondyscypułom[1] i przyjąć przez nich ofiarowane bankiety. Na każdą z takich wizyt asystował wojewodzicom przez ulicę cały ich dwór, w przepisanym przez instrukcję komplecie, i w tejże asystencji wracali oni do domu. Ilekroć przybył do Krakowa któryś z panów możniejszych, a przyjaciół ojcowskich, jako to: ksiądz biskup krakowski, pan wojewoda krakowski, pan wojewoda sieradzki, pan Wojnicki, pan miecznik koronny, pan starosta Lanckoroński i Nowomiejski — winni byli wojewodzice z całą asystencją udać się do niego i złożyć mu swoje uszanowanie, ucząc się wcześnie respektować starszych od siebie. W takiż sam sposób odwiedzano także zebrania godujące, przyjmowano zaprośmy na bankiety, wesela i wszelkie uroczystości domowe, czy to u panów, czy w uczciwych domach mieszczańskich. W obecności białych głów mieli wojewodzice okazać się »nietylko po łacinie uczonymi, ale i po polsku grzecznymi i mogli sobie zdrowi tańcować«.

W ogólności chciał ojciec mieć z nich ludzi do świata, nie zaprzątać im głowy zbytkiem nauki. Husarstwo czapek podszytych w lecie, chroniących głowę od cięcia w lada burdzie, było wprawdzie wzbronione; podobnież nie śmiał balwierz, pod

  1. Współuczniom, kolegom.