Strona:PL Władysław Bełza - Dla polskich dzieci.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ileżto razy, kiedyście drżały
Przed gniewem ojca, spłoszone:
To serce matki, drobiazgu mały,
Brało cię w swoją obronę.

Lub gdyś na karę zasłużył nową
I stał jak trusia w kąciku:
Kto przebaczenia niósł tobie słowo
I pocałunków bez liku?

U kogo znajdziesz więcej rozkoszy?
Czulej pieszczące cię dłonie?
I gdzie ci z oczek nikt snu nie spłoszy,
Jak nie u matki na łonie?

O! po dniu białym, z światłem jarzącem,
Dzieci kochane, jedyne!
Takiego skarbu szukać pod słońcem,
Jakiem jest serce matczyne!

Bo gdy cię wszyscy opuszczą w świecie,
Gdy ginąć przyjdzie ci marnie:
Jeszcze i wtedy — zbłąkane dziecię,
Serce cię matki przygarnie!