Strona:PL Wójcicki - Klechdy.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zatrzymuje go smok wielki, lecz zaledwie rzucił nań jabłko, smok skoczył w fossę i zniknął.
Zaraz się wielka otworzyła brama, zobaczył podwórzec pełen kwiatów i drzew ślicznych; a na wysokim ganku siedziała zaklęta piękna królewna wraz z dworem swoim.
Ujrzawszy dorodnego młodzieńca, zbiegła ku niemu, witając w nim rada pana i męża. Wszystkie mu skarby oddała, a żak młody został wielkim i bogatym panem; na ziemię wszakże już nie powrócił, bo wielki sokół, co był strażnikiem i zamku tego i saméj królewnéj, mógł tylko zamek i skarby na skrzydłach swoich na ziemię przenieść. Lecz kiedy nogi postradał, w poblizkim lesie, na szklannéj górze, znaleziono jego zwłoki!




Gdy raz z królewną, a żoną swoją chodził po ogrodzie zamku, spojrzy na dół, i widzi z podziwem, że się mnóstwo ludzi zbiera. Świsnął więc w piszczałkę srebrną, a jaskółka, co służyła za posłańca w złotym zamku, nadleciała.
— Idź się dowiedz co nowego! — rzekł do małéj ptaszyny.
I jaskółka szybko leci, wkrótce wraca i powiada:
— Krew z sokoła ożywiła martwych zwłoki, wszyscy co polegli pod tą górą, wdzierając się na nią zuchwale, wstali dziś jakoby ze snu, dosiadają rzeźwo konie, a lud cały, dziwem zdjęty, patrzy na cud niesłychany.