Strona:PL Wójcicki - Klechdy.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.


Książę możny miał trzech synów: dwóch z nich mądrych, trzeci głupi. Kiedy już podrośli w lata, a pragnął by się żenili, dał im łuki i powiedział:
— Jużeście, parobki moje, podrośli w latach i sile; czas już myśléć, by wam żony smutne dwory zweseliły, bym ja stary i nad grobem wnuki swoje zakołysał! Macie łuki, puśćcie strzały; a kędy która upadnie, tam znajdziecie sobie żony.
Najstarszy naciągnął łuku i puścił strzałę z poświstem; ta upadła aż za lasem w ganku dworu cisowego; na tym ganku krasawica z złotym włosem przędła nici. Była to córka rycerza, co miał zamek, wiele dworów. I oddała mu swą rękę; stary książę zradowany, że się syn już ustanowił.
I młodszy naciągnął łuku, puścił strzałę biało-piórę, ta upadła za strumieniem, aż pod lipą rozłożystą. Pod tą lipą czarnobrewa miód zgarniała na niecułkę. Była córą ziemianina, miał dwa dwory i nie małe, jeden z drzewa modrzewiowy, drugi z cegły murowany. I oddała mu swą rękę; stary książę się radował, że się drugi syn ożenił.
A najmłodszy z lukiem w ręku, chodził smutno zadumany. Kiedy nań nadeszła koléj, puścił strzałę nad jeziorem, ta upadła aż na drugim brzegu wody, pośród błota i wyżarów.
Porwał czółno, płynie śpieszno, szuka strzały i znajduje — a tuż przy niéj brzydka żaba wielkiemi patrzy oczyma.
Z początku jéj się nastraszył, lecz patrząc co ojciec kazał, wziął tę żabę jak niewiastę, i za żonę pojął sobie. Nie byłato żaba, ale w żabiéj skórze zaklęta królewna. I przywiódł do swego dworu, posadził na łożu; a dworzanom nakazał, by jéj hołd składali. Siwy książę zasępiony, że syn jego pojął żabę.
Nadchodziły imieniny staréj księżnéj matki książąt. Więc synowe do pieczywa chleba żwawo się zabrały, i upiekły chleb wyborny, rosły, biały, kieby mleko!
Patrząc na to, płakał rzewnie, że nie ma żony niewiasty, coby także po-