Strona:PL Wójcicki - Klechdy.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w okolicach Białéj Radziwiłłowskiéj, gdzie w ostępach puszczy głębokiéj na grubego zwierza polując, od strzelców się uczył mowy rusińskiéj, a z nią także podań i pieśni; później opowieści legionistów, a nareszcie stosunki przyjacielskie z Tomaszem Święckim i przykład Zoryana Chodakowskiego: — wszystko to, razem wzięte, ostatecznie wpłynęło na rodzaj i kierunek prac Wójcickiego. Rozpoczął je za szkolnych jeszcze czasów, od studyów nad dziejami i literaturą polską dawniejszą, z kronik i dzieł starych notując skrzętnie, co tylko uderzało jego uwagę; a z drugiéj strony zapisując przysłowia, klechdy, tradycye i pieśni. W roku siedmnastym życiu swojego, miał już tego zasób obfity, a przy nim pełną tekę poetycznych utworów własnych, które sam wszakże najsurowiéj osądził, i w ogień je wrzuciwszy, rymotwórstwu dał za wygraną.
Stanowczo jednak raz na zawsze utwierdził się Wójcicki w swym zawodzie upodobanym, w skutek konkursu, który Towarzystwo przyjaciół nauk ogłosiło podówczas na rozprawę o zwyczajach, obyczajach, podaniach, pieśniach i przysłowiach ludowych. Na wieść o tém, młody nasz badacz rozgorzał taką żądzą spróbowania sił swoich na tém polu, tak mu już drogiém, iż póty molestował matkę kochaną, póki nie przystała na jego prośbę i z zasiłkiem pieniężnym nie dała mu krzyżyka na wędrówkę po kraju, dla czerpania z żywego źródła materyałów potrzebnych.
Uszczęśliwiony, z radości się nie posiadając, puścił się z kijem w ręku i podróżną teką pod pachą na pielgrzymkę pomiędzy wioski, najprzód w Bialskie, a późniéj w Mazowieckie, Sandomierskie, oraz Krakowskie strony. Po dwakroć, od wiosny aż do późnéj jesieni tę wycieczkę odbywszy, z trudem i nakładem nie małym, a nawet z narażeniem zdrowia po części, dostąpił wreszcie téj pociechy i chluby, że plony zgromadziwszy bogate, sporą na zadany temat księgę napisał i złożył ją na konkurs.
Towarzystwo przyjaciół nauk do oceny tego utworu wyznaczyło: PP. B. Rakowieckiego i Kazimierza Brodzińskiego, którzy sąd pochlebny o nim wydali, lecz autor nie otrzymał nagrody; konkursu bowiem tego Towarzystwo z zasady nie uznało za doszły, gdyż najmniéj dwie rozprawy były na to potrzebne, a tu jeden tylko Wójcicki bez współzawodników w szranki wystąpił.
Mimo ten przykry zawód, nie zraził się młody pracownik, owszem, przy téj okoliczności bliżéj się zapozna wszy z Hrodzińskim, zaszczycony zczasem jego przyjaźnią, tém większą miał podnietę do pracy, a materyały, które zebrał w swoich wędrówkach i wrażenia, jakie z nich wyniósł, ustaliły jego zamiłowanie i pięknie się w późniejszych dziełach zużytkowały. Pracował tedy daléj z równym zapałem, i już w r. 1826, oprócz podań, przysłów i pieśni, miał zbiór życiorysów i rozpraw o starożytnościach i literaturze ojczystéj, wynoszący aż kilka tomów, przepisanych na czysto i oprawnych porządnie. Był to owoc najczystszego tylko zamiłowania, bo niestrudzony nasz pracownik, naówczas ani marzył, aby mógł je drukiem ogłosić, i to już za wielkie szczęście uważał, że dwa jego przysłowia historyczne z objaśnieniami Gazeta Korespon-