Margrabia wistocie zstąpił do grobu.
Poprowadzono go.
Pod surowym nadzorem Cimourdain’a otworzono niezwłocznie loch zamkowy; wniesiono lampę, dzban wody i chleb żołnierski; wrzucono pęk słomy i w kwadrans niespełna od chwili, gdy ręka księdza pochwyciła margrabiego, drzwi lochu zamknęły się za Lantenac’iem.
Po tem wszystkiem Cimourdain poszedł do Gauvain’a; na odległym kościele w Parigne biła właśnie godzina jedenasta; Cimourdain rzekł do Gauvain’a:
— Zwołam sąd wojenny, lecz ty nie będziesz w nim zasiadał. Jesteś Gauvain i Lantenac jest Gauvain. Za blizkim jesteś krewnym, abyś miał być jego sędzią; Egalité nie powinien był należeć do sądzenia Capeta. Sąd wojenny złożę z trzech sędziów: oficera, którym będzie kapitan Guéchamp, podoficera, którym będzie sierżant Radoub, i mnie, jako prezydującego.