Przejdź do zawartości

Strona:PL V Hugo Rok dziewięćdziesiąty trzeci.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Podziemni ci wojownicy byli nad podziw dobrze uwiadamiani. Nic szybszego nad ich komunikacye, nic bardziej tajemniczego. Pozrywali wszystkie mosty, porozbierali wszystkie wozy i mieli sposób wszystko sobie powiedzieć, o wszystkiem się ostrzedz. Stacye posłańców pourządzane były od lasu do lasu, od wioski do wioski, od folwarku do folwarku, od chaty do chaty, od krzaka do krzaka.
Jakiś tam chłop z głupowatą miną szedł sobie spokojnie, niosąc depesze w wydrążonym kiju.
Dawny członek konstytuanty, Boétidoux, dostarczał do przejścia tam i napowrót, z jednego końca Bretanii na drugi, paszportów republikańskich nowego wzoru, których ten zdrajca miał całe pliki, z okienkiem na wpisanie nazwiska. Niepodobna było złapać na niczem. Tajemnice, mówi Puysaje,[1] o których wiedziało przeszło czterykroć sto tysięcy ludzi, święcie były dochowane.
Zdawało się, że ten czworobok, zamknięty od południa linią z Sables do Thouars, od wschodu linią z Thouars do Saumur i rzeką Thoué, od północy Loarą, a od zachodu oceanem, posiadał jeden system nerwowy i że jeden punkt tego gruntu nie mógł zadrgnąć, aby się cały grunt nie wstrząsnął. W mgnieniu oka otrzymywano w Luçon wiadomość z Noirmoutier i obóz w La Loué wiedział, co robił obóz w Croix-Morineau. Rzekłbyś, że ptaki wmieszały się w tę sprawę. Hoche pisał 7-go messidora III roku rzeczypospolitej: „Możnaby mniemać, że mają telegrafy.“: Były-to klany, jak w Szkocyi. Każda parafia miała swego dowódcę. Mój ojciec odbył tę wojnę, mogę więc o niej mówić.


  1. Tom II, str. 35.