Przejdź do zawartości

Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ciw parowym statkom wywoływano bestję apokaliptyczną, a we Francji bestję genezy; to była jedyna różnica.
Uczeni odrzucali statki parowe, jako niemożebność, duchowni, jako bezbożność. Nauka potępiała, religja wyklinała; Fulton był gatunkiem Lucypera. Prosta wiejska i nadbrzeżna ludność była tegoż samego zdania z powodu niedogodności i kłopotów jakiemi jej zagrażał nowy wynalazek. Religja względnie do statku parowego wychodziła z tej zasady, że woda i ogień są w rozwodzie za sprawą samego Boga i że nienależy łączyć tego, co Bóg rozłączył, ani rozdzielać tego, co połączył. Wieśniak mówił poprostu, że się boi.
By w tej oddalonej epoce zdobyć się na takie przedsięwzięcie, jak zaprowadzenie parowej komunikacji między Guernesey a Saint-Malo, na to potrzebny był chyba taki mess Lethierry. On jeden mógł powziąść myśl podobną, jako człowiek niemający przesądów i przyprowadzić ją do skutku, jako odważny marynarz. Pomysł zrodziła jego strona francuska, wykonała go zaś strona angielska.
O powodach zaraz powiemy.

III.
Rantaine.

Na czterdzieści lat przed wypadkami, które tu opisujemy, istniało pod Paryżem i tuż przy obwodowym murze, między Wilczym-Dołem a grobowcem Issoire’a, podejrzane jedno pomieszkanie. Była to samotna rudera, łotrowskie schronienie w razie potrze-