Przejdź do zawartości

Strona:PL V Hugo Pracownicy morza.djvu/348

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bezpieczeństwo i ułatwiło obroty. Gdyby Gilliatt chciał rozwinąć żagle krypy, dźwigającej maszynę — mógłbv to teraz zrobić.
Ale zdawało się, że o odjeździe Gilliatt coraz mniej myśli. Po osadzeniu na miejscu krypy, wybrał on najmocniejszy, jaki miał w swym magazynie, łańcuch i przymocował go do gwoździ wbitych w ściany obydwu skał Douvres, łańcuchem tym umocnił wewnątrz bale, do których przybija się obszycie statku i wiązanie już zewnątrz opasane innym łańcuchem. Nie tylko, że nie otwierał wyjścia z kanału, ale owszem, starał się zatarasować je jeszcze mocniej.
Światło fosforyczne ciągle przyświecało, ale już słabło. Prawda, że już i dzień począł świtać.
Nagle Gilliatt nastawił ucha.

XI.
Dobrze słyszącemu, pozdrowienie.

Zdawało mu się, że w niezmiernej odległości słyszy jakiś głos słaby i nieokreślony.
Głębia w pewnych chwilach pomrukuje sobie.
Znów zaczął słuchać. Odległy głos znowu dał się słyszeć, Gilliatt w strząsnął głową jak człowiek, rozumiejący co to znaczy.
W kilka minut potem był na drugim końcu uliczki skalistej u wejścia od strony wschodniej. Z tej strony nie było jeszcze zamknięcia, więc silnemi uderzeniami młota powbijał gwoździe w dwie przodowe skały tego kanału, sąsiadującego z opoką Człowieka, tak samo, jak już to dawniej zrobił na skałach Douvres.