Strona:PL Urke Nachalnik - Miłość przestępcy.pdf/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Róża leżała nawznak i wąziutkiemi szparkami niedomkniętych powiek śledziła wyraz twarzy kochanka. Odgadła, że myśli o niej i ze swej strony rozważała:
„Możesz sobie o mnie myśleć, co ci się tylko podoba, źle albo dobrze, to mi jest obojętne, wystarczy, iż wiem, że mi się nie wymkniesz z rąk, dopóki mi się nie sprzykrzysz i nie oskubię cię z „forsy“.
Róża była pewna wygranej, gdyż przekonała się nieraz, jak łatwo jej przychodzi, dzięki swej urodzie, owładnąć mężczyzną, na którym jej zależy. Trzeba mu dać tylko zakosztować rozkoszy miłości, a zostanie z pewnością jej niewolnikiem, stanie się jej własnością niepodzielną.
I teraz była pewna, że wygrała tę stawkę, rzucając cały zapas rozkoszy i spoić go nią do utraty… trzeźwości.
Udało jej się to znakomicie. Dawid myślał już o niej czule i miłośnie, jak o swej żonie, o wiernym i oddanym przyjacielu. Uszczęśliwić ją, osłodzić jej życie, było teraz jego jedyną myślą w stosunku do niej. Patrzał w twarz jej z zachwytem i na pięknie wykrojonych jej ustach złożył serdeczny pocałunek.
Udała, że się przebudza, spojrzała, niby nie zdając sprawy z tego, co ją zbudziło, wpółprzymkniętemi oczami.
— Nie śpisz jeszcze, mój drogi? — I nagle zarzuciła mu ręce na szyję, tuląc się do jego piersi. I znów szał ogarnął Dawida. Zaczął całować jej oczy, usta i piersi, bełkocząc zduszonym głosem zaklęcia:
— Wiem, wiem, że mnie kochasz, ja