Strona:PL Urke Nachalnik - Miłość przestępcy.pdf/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się wszelkiemi sposobami obrzydzić mu życie, za byle co sadzając go do „karceru“, lub pozbawiając obiadu, a to za pukanie w ścianę, oddzielającą go od towarzysza niedoli, a to za wyglądanie oknem w błękitny skrawek rozjaśnionego słońcem nieba, albo za rozmowę ukradkiem, prowadzoną podczas spaceru, półgodzinnej plątaniny po wybrukowanem gładko podwórzu więziennem. Ale teraz i jemu w napływie wielkiego rozczulenia i rozradowania zalewającego mu serce wszystko przebaczył.
Nim klucz zgrzytnął w zamku, niepewny, czy nie będzie czasem zaraz zabrany z celi, gdzie przebył osiem długich lat, obrzucił spojrzeniem swój grób, swą trumnę, z której miał powstać do nowego życia, jakby chcąc zapamiętać wszystkie szczegóły skromnego umeblowania i pożegnać te cztery kąty, z któremi mimowoli zżył się i zbratał, do których nieraz rozmawiał głośno, które nieraz słyszały jego przekleństwa, żale, jęki i narzekania.
W rogu okna na kracie zauważył nagle pajęczynę, z przyzwyczajenia więc chwycił pospiesznie gałgan, by zrobić porządek, bo czynił to zawsze, ilekroć usłyszał znajome kroki na korytarzu. Lecz uświadomił sobie szybko całą śmieszność tego odruchu i rzucając gałgan w kąt, zwrócił się do drzwi, bo właśnie klucz zazgrzytał szybko i w progu stanął dozorca.
Więzień cofnął się na przepisowe miejsce, pod okno, skąd obowiązany jest meldować się, wymieniając nazwisko, wyrok i rodzaj przestępstwa, za które pokutuje, ale tym razem nie zameldował się, tylko chwycił tłomoczek rzeczy, z któremi miał się udać do magazynu, szykując się do wyjścia. Dozorca jednak kazał mu położyć zawiniątko i flegmatycznie zagadnął go, dlaczego nie melduje.
Więzień przybladł nagle, niepewny, czy dobrze obliczył dzień swego wyjścia i wybełkotał meldunek, patrząc ze strachem w twarz dozorcy. Był to człowiek tłusty, olbrzymiego wzrostu, lat około 45, o twarzy buldoga, namarszczonej i gniewnej. Wskazał na