Strona:PL Urke Nachalnik - Miłość przestępcy.pdf/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W ponury, grudniowy poranek rozbrzmiał nagle dźwięk, płynący z wieży kościoła na berlińskiem przedmieściu, a nim pięć uderzeń rozpłynęło się w uroczystej, mglistej ciemni, już inne zegary pośpieszyły w ślady pierwszego, powtarzając na różne tony uderzenia systematycznie i gorliwie, jak to czynią uczniowie w klasie z napamięć „wykutą“ lekcją.
W celi nr. 17 Zuchthaus w „Tegel“ uśpiony dotąd więzień zerwał się raptownie ze swego posłania, usiadł, przetarł ciężkie powieki i nadsłuchiwał z wyraźnem natężeniem i dziwną radością na wychudzonej, zarośniętej twarzy uderzeń więziennego zegara. Przeliczył dokładnie uderzenia, a skoro okazało się ich pięć, począł się zwolna ubierać.
Miał aż nadto wystarczające powody, by cieszyć się z nadejścia dnia dzisiejszego. Oto dziś kończyła mu się ośmioletnia kara, którą odsiedział w całości, aż do ostatniego dnia. 2.922 razy budził go ten sam zegar więzienny biciem piątej godziny — kiedy to więźniowie obowiązani byli wstawać. Znienawidził go za jego punktualność podczas zimowych, przejmujących chłodów, znienawidził za powolność i opieszałość podczas długich, pogodnych, jasnych dni lata, znienawidził za niezmordowaną pracę bezmyślnego