Przejdź do zawartości

Strona:PL Urke-Nachalnik - Wykolejeniec.pdf/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łał, starając się to wymówić z naciskiem, aby nadać tym słowom należyte znaczenie.
— Doskonale! — odezwali się zgodnie wszyscy. — Teraz już będzie między nami wszystko w porządku.
— Takich draniów łamistrajków, którzy prowokują robotnika, dziś nie brak. Myślałem, że i wy do nich należycie — odezwał się werkmistrz. — Ale teraz bardzo was przepraszam.
Podali sobie ręce, a praca już teraz potoczyła się normalnym biegiem, przy doskonałym nastroju wszystkich pracujących.
Po skończeniu zajęć, robotnicy zaprosili Romana na kufelek piwa. Jego opiekunka, widząc go między nimi w takiej komitywie, jakby się znali już lata całe, nie okazała zbytniego zadowolenia. Gospodarz zaś wyraźnie dał Romanowi odczuć swe niezadowolenie. Tego samego dnia, pod wieczór, pouczał Romana, aby nie zawierał z nimi koleżeństwa. — To dranie, — mówił, — których powinieneś starannie unikać.