Strona:PL Unamuno - Mgła.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ma się wiedzieć, proszę pani! Ptasiego mleka by mu u mnie nie brakło! Ho, ho, trzydzieści durów na miesiąc!
— Czy ta cała historyjka nie zrodziła się przypadkiem w czyjejś bujnej imaginacji?
— Zaręczam ci, że nie! Życie jest czasem oryginalniejsze od naszej fantazji! Don Valentin, który po don Jose zajął się kuracją don Elonio, opowiadał mi, że pewnego dnia zastał w pokoju chorego don Matiasa, ubranego w komżę. Sądził, że umierający przyjmuje ostatnie sakramenty, tymczasem okazało się, że są to przygotowania do ślubu. Po ślubie młoda małżonka, odprowadzając doktora do drzwi, zapytała go niespokojnym i płaczliwym głosem:
— Niech mi pan panie, don Valentin, czy on jeszcze długo pociągnie?
— To kwestja kilku dni, proszę pani!
— Umrze wkrótce — nieprawdaż?
— Tak, tak, bez wątpienia!
— Czy pan jest aby tego pewien?
— Najzupełniej! Don Valentin zalecił surową dyjetę. Pozwolił dawać choremu tylko co pewien czas szklankę mleka. Ale donia Syfon rzekła do jednego ze swych pensjonarzy: „Będę mu dawała wszystko, czego zażąda. Niech sobie chudzina użyje przed śmiercią“.
— Don Valentin kazał jeszcze robić choremu lewatywy. „Le-wa-ty-wy? — ja mam robić lewatywy temu staremu piernikowi? Tamtym dwóm, za których wyszłam z miłości, mogłabym robić z największą przyjemnością, ale temu? Ohyda!!“.
— To wszystko jest bardzo fantastyczne!
— Raczej historyczne — mój drogi! Przyjechał wreszcie brat i siostra don Eloina. Brat, zdruz-