Strona:PL Turgeniew - Ojcowie i dzieci.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

potem żarty. Oto co nęci ku sobie młodzież, oto co uwodzi niedoświadczone serca dzieci! Popatrz pan tylko: jeden z nich siedzi przy panu, toćże nieledwie modli się do pana. (Arkadjusz odwrócił się, marszcząc czoło). A ta zaraza rozprzestrzeniła się już szeroko. Opowiadano mi, że nasi artyści w Rzymie ani zajrzą do Watykanu, Rafaela uważają prawie za partacza dlatego, że to zawsze, jak mówią, autorytet; sami zaś i bezsilni i bezpłodni; oprócz „Dziewczyna przy studni“, ich fantazja nic więcej nie stworzy. I to jeszcze dziewczyna namalowana szkaradnie. Podług pana to są dzielne chłopcy, prawda?
— Podług mnie, — odpowiedział Bazarow — i Rafael grosza niewart, i oni nielepsi od niego.
— Brawo! brawo! Słuchaj, Arkadjuszu... oto w taki sposób powinni się wyrażać współcześni młodzi ludzie. Jakże, przez litość, nie mają oni dążyć za wami? Dawniej musieli uczyć się; nie chcąc uchodzić za nieuków, pomimo woli oddawali się pracy. Teraz, przeciwnie, dosyć gdy powiedzą: wszystko na świecie głupstwo! — i interes skończony. Młodzi są zachwyceni. I nic dziwnego: dawniej byli to poprostu bałwany, a teraz stali się nagle nihilistami.
— Otóż i opuściło was chwalebne poczucie własnej godności, — flegmatycznie zauważył Bazarow, podczas gdy Arkadjusz zapłonął i oczy mu się zaiskrzyły. — Nasza sprzeczka zadaleko zaszła... Lepiej, jak się zdaje, przerwać ją. Ja zaś wtedy będę gotów zgodzić się z panem, — dodał wstając z krzesła, — gdy pan przedstawisz mi choć jedno zjawisko w naszem życiu rodzinnem, politycznem, czy społecznem, któreby nie wymagały zupełnej i bezlitosnej negacji.