Strona:PL Turgeniew - Ojcowie i dzieci.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

swój zamiar. Lecz zato, skoro raz osiadł na wsi, nie porzucał jej już potem nawet w ciągu tych trzech zim, które Mikołaj przepędził z synem w stolicy. Zaczął wiele czytywać, głównie po angielsku; urządził w ogóle całe swoje życie na sposób angielski, z sąsiadami rzadko się widywał, a wyjeżdżał jedynie na wybory, gdzie zwykle milczał, od czasu do czasu tylko drażniąc i przerażając obywateli starego autoramentu wyskokami liberalizmu, lecz nie zbliżając się przytem zgoła do przedstawicieli nowego pokolenia. Jedni i drudzy uważali go powszechnie za dumnego; i ci i tamci uwielbiali go za maniery prawdziwie arystokratyczne; za pogłoski o jego podbojach; za to, że się ładnie ubierał i stawał zwykle w najdroższym numerze najdroższego hotelu; zato, że wogóle dobre jadał obiady, a nawet razu jednego obiadował z Wellingtonem u Ludwika Filipa; za to, że wszędzie woził z sobą neseser z prawdziwego srebra i składaną wannę; za to, że od niego rozchodziła się woń jakichś niezwykłych a osobliwie „dostojnych“ perfum; za to, że po mistrzowsku grywał w wista i zawsze przegrywał; wkońcu szanowali go także za uczciwość bez skazy. Damy nazywały go uroczym melancholikiem, ale on się nie wdawał z damami.
— Widzisz tedy, Eugenjuszu, — dodał Arkadjusz, kończąc opowiadanie, — jak niesprawiedliwy wydałeś sąd o moim stryju. Nie mówię już o tem, że on nieraz wyciągał z biedy mojego starego, dając wszystkie, jakie miał pieniądze, — może nie wiesz, że ich majątek dotychczas nie rozdzielony, — ale on każdemu rad dopomóc, i, między innemi, zawsze się wstawia za włościanami; prawda, że gdy z nimi rozmawia, marszczy czoło i wącha wodę kolońską...