Bazarow spojrzał na Niemca.
— No, pomówcie, tylko prędzej i nie po łacinie; rozumiem przecie, co znaczy: jam moritur.
— Der Herr scheint des Deutschen machtig zu sein, — zaczął uczeń Eskulapa, zwracając się do Wasila Iwanowicza.
— Ich... habe... mówcie już lepiej po rosyjsku, — odezwał się stary.
— A! a! więc tak... Niech i tak będzie.
I konsultacja się zaczęła.
∗
∗ ∗ |
W pół godziny potem do gabinetu chorego weszła Anna Siergiejewna, w towarzystwie Wasila Iwanowicza. Doktor zdążył jej szepnąć, że niema co myśleć o powrocie chorego do zdrowia. Spojrzała na Bazarowa i zatrzymała się u progu, do tego stopnia uderzyła ją ta twarz rozpalona i jednocześnie martwa, z oczyma wlepionemi w nią i obłąkanemi. Przeraziła się, jakimś dziwnie gnębiącym przestrachem, a w tej samej chwili przemknęło jej przez myśl, że gdyby go naprawdę kochała, innego doznałaby wrażenia.
— Dziękuję, — rzekł z wysileniem, — nie spodziewałem się tego. Jest to dobry uczynek. Zobaczyliśmy się zatem jeszcze raz, jakeście obiecali. Ojcze, zostaw nas samych. Pozwalacie na to, Anno Siergiejewno? Zdaje się, że teraz...
Ukazał głową swoje ciało bezsilne. Odincowa stała jeszcze ciągle zdrętwiała.
Wasil Iwanowicz wyszedł.
— Jeszcze raz dziękuję, — powtórzył Bazarow. — To po królewsku... Mówią, że i królowie także odwiedzają umierających.