Przejdź do zawartości

Strona:PL Turgeniew - Ojcowie i dzieci.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pokoju młody postępowiec. Zdecydował się, ze zwykłą sobie natrętnością, na to, iżby pojechać na wieś, do damy, którą zaledwie, że znał, która nigdy go nie zapraszała, ale u której, podług zebranych wieści, bawili inteligentni i bliscy mu ludzie. Stracił jednak, bądź co bądź, odwagę i drżał do szpiku kości, a zamiast natychmiastowego usprawiedliwienia się, wyrwał się z jakiemś głupstwem, że to Eudoksja Kukszyna przysłała go, aby się dowiedział o zdrowiu Anny Siergiejewny, i że Arkadjusz Mikołajewicz wyrażał się o niej zwykle także z najwyższemi pochwałami... Na tym wyrazie zaciął się i do tego stopnia zmieszał się, że usiadł na swoim własnym kapeluszu. Ponieważ jednak nie wypędzono go, a nawet Anna Siergiejewna przedstawiła gościa ciotce i siostrze, wrócił niebawem do przytomności i zatrąbił na triumfatorskim rogu. Rzeczy płaskie pojawieniem się swojem przynoszą nieraz pożytek w życiu; odprężają zanadto silnie naciągnięte struny, otrzeźwiają przesadne albo zbyt wygórowane wyobrażenia, przypominając im bliskie z sobą pokrewieństwo. Z przybyciem Sitnikowa wszystko stało się jakoś bardziej pustem, nierozsądnem, prostszem; wszyscy nawet wieczerzali z większym apetytem i rozeszli się spać o pół godziny wcześniej, niż zwykle.
— Mogę ci teraz powtórzyć, mówił leżąc w łóżku Arkadjusz do rozbierającego się Bazarowa, to, coś mnie kiedyś mówił: „Czegoś tak smutny? Spełniłeś może jaką świętą powinność?“
Między obydwoma młodzieńcami zawiązała się od niejakiego czasu pewien stosunek wzajemnego naigrawania się, który jest zawsze oznaką tajnego niezadowolenia, niewypowiedzianych głośno domysłów.