Strona:PL Turgeniew - Ojcowie i dzieci.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— O! wy myślicie, że to tak łatwo oddać się całkiem komukolwiek?
— Łatwo? Nie, — jeśli się zacznie rozmyślać a wyczekiwać, cenić siebie samego i drożyć się ze swoją osobą; ale nic łatwiejszego, jak oddać się bez namysłu.
— Jakże się nie cenić, nie drożyć z sobą? Jeżeli nie mam żadnej wartości, to cóż komukolwiek po mojem przywiązaniu?
— To już nie moja rzecz; niech sobie ten ktoś inny rozmyśla, jaką mam wartość. Najważniejsza sprawa w tem, żeby się umieć oddać.
Odincowa wyprostowała się.
— Tak mówicie, — rzekła — jak gdybyście doświadczyli już tego wszystkiego.
— Wypadło z rozmowy, Anno Siergiejewno; — wiecie już, że to nie mój wydział.
— Ale wy umielibyście się oddać?
— Nie wiem; nie chcę się chwalić.
Ona nic nie rzekła na to, on umilkł. Z gościnnego pokoju doleciały ich dźwięki fortepianu.
— Co to znaczy, że Katja gra tak późno? — zauważyła Odincowa.
Bazarow się podniósł.
— Tak, już bardzo późno, pora spać dla was.
— Poczekajcie, dokądże śpieszycie?... Muszę wam coś powiedzieć.
— Co takiego?
— Zaczekajcie, — szepnęła Odincowa.
I wzrok jej zatrzymał się na Bazarowie, widocznie badawczo.
On przeszedł się po pokoju, potem nagle zbliżył się do niej, szybko wyrzekł „żegnam was“, ścisnął