Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/647

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Rio-Santo nie słuchał dłużéj — z tkliwém uczuciem boleści, odezwał się porywczo:
— Tak przecież być musi! to małżeństwo jest konieczném.
— Bez zaprzeczenia, milordzie, bez zaprzeczenia... Ale wyczerpałem już wszystkie środki, jakie nam nastręcza obecny stan umiejętności lekarskiéj... Na pozór, chorobą miss Maryi jest tylko drażliwość nerwów, straszliwie prędko dochodząca ostatecznych granic. — Leczyłem ją stosownie, ale usiłowania moje nie powiodły się... i tak musiało być koniecznie. Téj choroby nie można pokonać łagodzącémi napojami...
— Lecz wreszcie, mości panie, czy już żadnéj nie ma nadziei?
— Pozwól, milordzie. Jeżeli czas pozwala Waszéj Wysokości wysłuchać mię do końca, bezpośrednio odpowiem na twoje pytanie... A naprzód powinienem oznajmić, że zawczoraj próbowałem lekarstwa, które mogło skutkować nieochybnie.
— Cóż to za lekarstwo?
— Chciałem otruć szanownego Franka Percewal, odpowiedział doktor z przerażającą zimną krwią.