Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/406

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kommisarz w towarzystwie całego batalionu policjantów, udał się podwojnym krokiem do tajemniczéj loży; — połowę ajentów uszykował z prawéj strony, połowę z lewéj.
— Są to ludzie ryzykowni, rzekł — trzymajcie się ostro!... Czyście gotowi?
— Tak jest panie, odpowiedzieli ajenci ścisnąwszy swe szeregi tak, aby nawet mysz nieprzemknęła się między nimi.
— Baczność! rzekł znowu kommisarz.
I otworzył lożę.
Nikt z niéj nie wyszedł.
Ajenci przygotowali już swe ołowiem napuszczane kije, chcąc niemi utraktować piérwszego lepszego, który się pokaże.
Nikt się nie pokazał.
A przecież, z powodu otwarcia drzwi, w loży nie było już tak dalece ciemno, iżby się tam kto mógł ukrywać. Kommisarz, który przypadkiem był człowiekiem odważnym, wszedł do niéj, spuścił ekram.
Potok światła zalał lożę, lecz była próżna.