Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/404

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— To nie mój, wołała zdyszała jak szalona; lego Królewska Wysokość pożyczył mi go... powierzył!... jest to klejnot korony, o Boże!... Brylant wartujący dwadzieścia tysięcy funtów szterlingów!... trzymajcie!... na pomoc!
Nakoniec, rozpacz dodaje jéj siły, porywa obie ręce sir Edwarda Makenzie, wciąga go gwałtownie do loży i znowu, prawie bez zmysłów, wybiega na korytarz.
Biédny sir Edward, który nic nie widział, nic nie rozumiał, oparł się o przód loży i spojrzał po sali swém zagasłém okiem; źrenica jego zasłonięta, zapewne przypadkiem, skierowała się ku zamkniętéj loży, i nieznacznie skinął głową. Ekram do połowy spuszczono.
Ślimak tymczasem, korzystając z przyjaznéj chwili, spokojnie obszedł salę przebiegłszy korytarz po raz drugi; nikt jeszcze nie myślał o ściganiu go.
Wszedł do loży hrabiny Ofelii, która była otwarta. Hrabina wychylona z niéj, usiłowała widzieć co się działo na przeciwko i skąd pochodziły krzyki lady B***.
Ślimak dotknął lekko palcem gładkiego jak atłas i obnażonego ramienia Zuzanny i wymówił po-cichu: