Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żądam od niego tysiąca gwineów lub co podobnego, serce mu pęka.
Pan Edward zszedł po schodach wiodących do sklepu jubilera Falkstone i zabawił tam kilka minut, niby dla stargowania i wybrania niektórych brylantów; potem wyszedł jak każdy kupujący i wsiadł do czekającego nań przededrzwiami świetnego ekwipażu zaprzężonego w parę koni, którym podobnych nie było w Londynie, a nawet w stajniach niezrównanego markiza Rio-Santo.
Zaledwie rozciągnął się na poduszkach, a pojazd ruszył galopem, sypiąc iskry po bruku w kierunku modnéj okolicy West-End.

KONIEC TOMU PIERWSZEGO.