Strona:PL Tripplin - Podróż po księżycu, odbyta przez Serafina Bolińskiego.pdf/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pobytu w więzieniu, i smutno mi się zrobiło, gdym sobie pomyślał, że go już może więcéj nie zobaczę.
Przechadzałem się po dworku zatopiony w podobnych dumaniach, gdym spostrzegł zbliżającego się do mnie jakiegoś krajowca, który przedniemi łapami wziął mnie za szyję i serdecznie uściskał. Zdziwiony, nie wiedząc coby to mogło znaczyć, zatopiłem w niego wzrok badawczy, a on przemówił do mnie po francuzku:
— Jakto! nie poznajesz więc starego przyjaciela?
Wówczas poznałem dopiéro, że to jest ten sam, na którym tu przyjechałem z miasta, ale zadziwienie moje zwiększyło się jeszcze, gdym go usłyszał mówiącego nadzwyczaj poprawną francuzczyzną. On zaś daléj ciągnął:
— Obiecywałeś mi, że mnie nigdy nie zapomnisz, że przysługi jakie ci wyświadczyłem, nigdy z twéj pamięci nie wyjdą, a teraz patrzysz się na mnie jak gdybyś mnie widział pierwszy raz w życiu!
Ale widząc, że niczego się nie domyślam, rzekł daléj:
— No cóż? jestem przecie Szatanem Sokratesa, tym samym co to cię nawiedzał i cieszył w więzieniu. Przyjąłem naumyślnie kształty tutejszych