Strona:PL Tripplin - Podróż po księżycu, odbyta przez Serafina Bolińskiego.pdf/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ciłem w powietrze magnesową kulkę. Natychmiast poczułem, że się podnoszę i zdążam w prostym do góry kierunku za wyrzuconą kulką. Gdy takowa opadać poczęła, schwyciłem ją co prędzéj i znów wyrzuciłem w górę, i znów maszyna ze mną przyciągana przez magnes szybko podnosiła się. Powtarzając ciągle to działanie, dostałem się nakoniec aż na księżyc. Kiedy już byłem na jego powierzchni, oko moje, podobnie jak twoje przed chwilą, zachwycone zostało widokiem téj cudownéj natury. Długo błąkałem się samotnie nie wiedząc co począć, zwątpiłem już nawet potém, czy te urocze miejsca są zamieszkałe przez kogo i smutno mi się zrobiło na myśl, że jestem tak zupełnie odosobniony od wszelkich żyjących istot. W padłem w końcu w rozpacz i prosiłem Boga o śmierć lub spotkanie się choć z jakiém zwierzęciem. Niebo mnie wysłuchało: po kwadransie drogi zoczyłem zbliżające się ku mnie dwoje ogromnych jakichś zwierząt. Jedno z nich, dostrzegłszy mnie uciekło z niewypowiedzianą szybkością, drugie zaś pozostało na miejscu i pilnie zaczęło mi się przypatrywać. I ja téż z méj strony uważnie mu się przyglądałem i ku wielkiemu memu zadziwieniu przekonałem się, że te źwierzęta miały zupełnie ludzkie twarze i składem ciała wcale się od nas nie różniły. Cała ich różnica od nas polegała na tém,