Strona:PL Toeppen Max - Wierzenia mazurskie 1894.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Wystąpił problem z korektą tej strony.

bu i oto, jedna słomka (jak się później okazało t, którą trzymał złodziej), skróciła się. Chodzi o to, że złodziej, obawiając się, iż słomka jego urośnie, pokryjomu oderwał jej kawałek[1].
Zmusza się złodzieja do zwrócenia rzeczy skradzionej zapomocą gróźb, które go jakimś już tam sposobem dochodzą, często z najlepszym skutkiem. Grozi mu się śpiewaniem na śmierć (’patrz wyżej), albo grozi mu się, że część skradzionego mienia, jeżeli ta przypadkiem ocalała, np. drzewa, rzeczy itd., położy się trupowi do trumny, albo zakopie się na cmentarzu, co pociąga za sobą niechybną śmierć złodzieja. Wogóle czarownicy osiągają wiele zapomocą napędzania strachu, gdyż pod tym względem Mazurzy są tchórzliwi. (Olsztynek).
Wielu trzyma w tajemnicy sposób, w jaki można by zmusić złodzieja do zwrócenia rzeczy skradzionej. Znano środki są następujące: część rzeczy, z których złodziej coś ukradł, zatyka się do wywierconej dziury i zabija gwoździem. Albo: resztę rzeczy zawiesza się w woreczku w kominie. Albo: resztę skradzionych rzeczy zanosi się we czwartek do świeżo wykopanego grobu, przyczym osoba, która to robi, w drodze tam i z powrotem nic nie powinna mówić. Wtedy złodziej nie ma spokoju, dopóki nie wróci właścicielowi rzeczy skradzionej. (Wielbark).
Ocalałą część skradzionego kładzie się pod cegłę ogniska i we czwartek po wieczerzy poli się na tym drzewo osinowe. Jak ogień i żar powoli obejmują rzecz schowaną, tak wyniszczają złodzieja nieznane wpływy nadprzyrodzone. Jeżeli się nic nie ma w ręku ze skradzionego, przynosi się we czwartek o północy, milcząc i nie oglądając się, węzły ze sznura z dzwonnicy. Postępuje się z tym tak samo, jak z pozostałemi resztkami rzeczy skradzionych. Kto jednak niezupełnie dobrze zna się na tym albo dopuści się nieznacznej omyłki, ten sam sobie grób kopie i umiera. (Dąbrówno).

Trzeba Bobie kazać zrobić świder, któryby się wświdrowywał do drzewa i innych rzeczy, nie jak zwykle przez wiercenie na prawo, lecz na lewo. Z tym świdrem trzeba iść tyłem do osiny, wyświdrować w niej dziurę, wetknąć w nią coś z rzeczy, z których złodziej ukradł, i zatknąć dziurę kołkiem z tego samego drzewa. Wkrótce zacznie trząść złodzieja, jak te liście osiny, i rzeczy skradzione zwróci. (Olsztynek)[2].

  1. N. Pr. Pr.-Bl. 1847, tom I, str. 472.
  2. Podobny sposb z Natangji opisuje J. Gottschalk w N.