Strona:PL Toeppen Max - Wierzenia mazurskie 1894.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jest fałszywe, gdyż właśnie Pani matka jest wyklinana, i mniema, że można przypuszczać, iż chodzi tu o zmorę[1]. Czy nie ma ta formułka na względzie raczej macicy?
Ze zmorą spokrewniony jest wilkołek, o ile obydwa złe duchy powstają z przeobrażenia się ludzi. Już w wieku XVI Jerzy Sabin podaje wiadomość o wilkołku. Za jego czasów mianowicie, człowieka, który uchodził za wilkołka, złapali chłopi zaprowadzili do księcia Albrechta do Królewca. Co prawda, zdziczała postać jego raczej przypominała zwierzę niż człowieka. Na twarzy miał rozmaite rany i blizny, które, jak sam utrzymywał, pochodziły od ukąszeń psów, ścigających go jak wilka. Książę kazał go ściśle wybadać. Wyznał otwarcie, że dwa razy do roku, mianowicie koło Bożego Narodzenia i św. Jana, przemienia się w prawdziwego wilka, i że jakiś popęd wewnętrzny zmusza go do przebywania w lasach wpośród wilków, jakkolwiek doznawać miał silnego przygnębienia ducha i osłabienia na ciele, nim włosy porastały i pokrył się futrem wilczym. Zawierzono mu, dopókiby odpowiednia próba nie przekonała o tym, i strzeżono go bacznie w zamku królewieckim. Nadszedł wreszcie czas jego przeobrażenia się; pomimo to został człowiekiem. Czekano dłużej jeszcze, i wciąż pozostawał takim samym[2].

Jednakże wiara w wilkołki wciąż jeszcze utrzymuje się w Prusiech Rektor Gerss w Wielkich Sterławkach opowiada o tym co następuje: Wilkołka poznać można po krótkim ogonie, który ma na krzyżu, i po tym, że ludziom, którzy go obrazili, dusi bydło przez zemstę. Pewien przebiegły żebrak podawał się za wilkołka, oczywiście w tym celu, żeby go hojniej obdarzano jałmużną. Chłopi z obawy, żeby nie ściągnąć na siebie gniewu jego, dawali mu bardzo hojnie słoninę, zboże itp. Z następującego opowiadania widać, jak straszne może pociągnąć następstwa ten zabobon. Do jednej wsi mazurskiej przybiegł w biały dzień wilk wściekły. Mieszkańcy miejscowi uroili sobie, że to musi być wilkołek, bo wilk zwyczajny latem nie przyszedłby do wsi za dnia. Na nieszczęście w sąsiedniej

  1. N. Pr. Prov.-Bl., 1847, tom I, str. 472.
  2. Pisański, nr. 25 § 17, według Sabina Metamorphos. I, wiersz 232 i nast. Töppen, Leben des Georg. Sabinus, 1844, 8-ka, str. 274.