Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/411

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

obrażonej godności własnej. Podszedł do okna, przetarł okulary, a następnie chustką obtarł oczy. Powróciwszy na sofkę, zapalił cygaro i już ani słowa się nie odezwał.
Niechludowowi było przykro, że tak zmartwił i szwagra i siostrę, a to tem więcej, że nazajutrz wyjeżdżał i więcej się już z nimi nie zobaczy. Więc zmieszany nieco pożegnał się i pojechał do siebie.
— Być może, iż miałem racyę w tem, co dowodziłem. Zresztą, nie przekonał mnie w niczem. Ale trzeba było mówić inaczej. Niewiele się odmieniłem, jeśli mogłem tak mścić się i ubliżyć szwagrowi, i zmartwić biedną Natalkę...
Tak myślał, układając się do snu, Niechludow.




XXXII.

Partya, w której szła Masłowa, wyjeżdżała ze stacyi o 3-ej godzinie po południu. Aby być obecnym przy wyjściu aresztantów z więzienia i towarzyszyć im aż do samej kolei, Niechludow zamierzał przybyć do więzienia przed dwunastą.
Układając rzeczy i papiery, wzrok Niechludowa padł na znajdujący się tam dziennik, przeczytał więc niektóre ustępy i przejrzał raz jeszcze ostatnie kartki, napisane jeszcze przed wyjazdem do Petersburga. Między innemi stało:
„Kasia nie przyjmuje mojej ofiary, chce się sama poświęcić dla mnie. Ona zawiniła, ale i jam zawinił. Raduje mnie ta wewnętrzna zmiana, jaka w niej teraz zachodzi, tak mi się