Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/372

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

go niegdyś, dobrego, otwartego, szlachetnego Selenina.
Powróciwszy do domu, zastał złożony u szwajcara bilet od matki Szustowej. Prócz najszczerszych podziękowań, za ocalenie córki, w bilecie tym dołączona była prośba, aby Niechludow raczył choć na chwilę przyjechać do ich mieszkania na Wasilewskim. Niechaj się nie obawia uroczystych podziękowań, nikt go tem utrudzać nie będzie, a poprostu córka pragnie koniecznie widzieć się z nim, bo ma ważny interes.
Plany Niechludowa tak były pokrzyżowane, że wątpił, czy uda mu się zrobić cośkolwiek z tego w Petersburgu, co będąc w Moskwie zamierzał. Dobył jednak z teki papiery i zaczął przeglądać, ale w tej chwili wszedł lokaj hrabiny i poprosił go na herbatę. Włożył przeto napowrót papiery do teczki i poszedł na górę do ciotki. Idąc, spojrzał przez okno i zobaczył parę rasowych kasztanów Marietty. I nagle poczuł się wesołym, a nawet śmiać mu się zachciało. Marietta, w kapeluszu i w jasnej różnych kolorów sukni, siedziała obok hrabiny z filiżanką herbaty i szczebiotała wesoło, błyskając pięknemi, śmiejącemi się oczyma. W chwili, kiedy Niechludow wchodził, Marietta powiedziała coś tak śmiesznego, a zarazem niecenzuralnego, że dobroduszna z wąsikami hrabina aż trzęsła się, zanosząc od śmiechu, a Marietta z osobliwym mischievous wyrazem twarzy, skłoniwszy na bok głowę i skrzywiwszy śmiejące się usta, patrzyła na towarzyszkę.
— Zgubisz mnie — mówiła Katarzyna Iwanowna, kaszląc.
Niechludow, przywitawszy się, usiadł obok nich. I zaledwie pomyślał o tem, jak pustą jest Marietta, gdy ona, jakby przeczuwając to,