Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/336

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Niech książę będzie łaskaw usiąść, a ja sobie chodzić będę — rzekł, włożywszy ręce w kieszenie kurtki, i stąpając w dalszym ciągu po podłodze dużego, w poważnym stylu urządzonego gabinetu. — Bardzo mi przyjemnie poznać księcia, a zarazem zrobić przysługę hrabiemu Iwanowi Michajłowiczowi — ciągnął dalej, wypuszczając wonny błękitny dym i ostrożnie odejmując od ust cygaro, aby nie strząsnąć popiołu.
— Pragnąłbym, aby sprawa sądzona była jak najprędzej, bo jeśli wypadnie jechać na Syberyę, to czem wcześniej, tem pora lepsza.
— Tak, tak. Pierwsze parostatki z Nowogrodu, wiem — rzekł Wolf z pobłażliwym uśmiechem i zawsze naprzód wiedząc, co do niego mówić chciano — Jak się nazywa podsądna?
— Masłowa.
Wolf podszedł do stołu i spojrzał na papier, leżący na kartonie ze sprawami.
— Masłowa? dobrze. Poproszę kolegów. Sprawa będzie wprowadzona w środę.
— Czy mogę zatelegrafować do mego adwokata?
— Masz pan adwokata? To zbyteczne. Ale jeśli pan sobie życzy, dlaczegóż...
— Powody do kasacyi mogą być niedostateczne. Ale z samej sprawy widać, że zaszło nieporozumienie.
— Bardzo być może, ale senat nie rozpatruje sprawy materyalnie — rzekł Wolf, patrząc poważnie na popiół cygara. — Senat patrzy na ogólne zastosowanie prawa i należyte zrozumienie jego treści.
— Zdaje mi się, że to wypadek wyjątkowy.
— Wiem, wiem. Wszystkie wypadki są