Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

E. S. Łukasz. Rozdział VI. Uczeń nie bywa lepszym od mistrza; a wydoskonaliwszy się, każdy, będzie jako nauczyciel jego.
Mat. 21. Wtedy Piotr przystąpił do Niego i rzekł: Panie, ile razy mam przebaczyć bratu memu, co zgrzeszył przeciwko mnie — do siedmiu razy?
Mat. 22. A Jezus odpowiedział mu — i nie mówię tobie 7 razy — ale siedem razy po siedemdziesiąt.
Mat. R. VII. A widzicie słomkę w oku bliźniego, a belki w swojem oku nie widzicie.
E. S. Jana. Rozdział VIII. Kto z was bez grzechu, niech pierwszy na nią rzuci kamieniem.




I.

Daremnie starali się ludzie, zbici w gromadę stotysięczną na jednem miejscu, aby zeszpecić tę ziemię, na której się cisnęli i gnietli. Napróżno brukowali ten szary proch granitem, aby nic na nim nie rosło. Napróżno wyrywali każdą trawę drobną, dymili węglem kamiennym i naftą, obcinali drzewa, wypłaszali zwierza i ptactwo. Wiosna była wiosną nawet w mieście. Grzało słońce, zieleniła się i rosła trawa, choć ją gracowano i tępiono. Rosła ona nietylko na trawnikach i bulwarach, ale w szczelinach płyt kamiennych. Topole, brzozy, czeremchy rozwijały swe lipkie i wonne liście, nabrzmiewały pą-