Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na pastwę losu nie mógł, a trudno było wyobrazić sobie, co się stanie wobec tak niezwykłych stosunków. Przy wyjściu ktoś oddał mu kartkę. Przeczytał ją, opuszczając więzienie. Kartka, napisana wprawnym pismem, zawierała co następuje:
„Dowiedziawszy się, że pan bywasz w więzieniu i zajmujesz się pewną osobą skazaną kryminalnie, zapragnęłam zobaczyć się z panem, poproś pan o pozwolenie rozmowy ze mną. Dadzą ją panu. Powiem o wielu rzeczach protegowanej pańskiej i o politycznych więźniach. Zawsze wdzięczna. Wiera Bogoduchowska.
— Bogoduchowska! kto może być Bogoduchowska? — myślał Niechludow. — A! przypominam sobie. Córka dyakona, na polowaniu na niedźwiedzie!
Bogoduchowska była nauczycielką wiejską w gubernii Nowogrodzkiej, gdzie Niechludow z kolegami pojechał polować na niedźwiedzie. Nauczycielka zwróciła się do niego z prośbą, aby jej dał pieniędzy, celem pojechania na kursa. Niechludow pieniędzy dał i zapomniał dawno o tem. Teraz dowiedział się, że ta pani była polityczną przestępczynią, siedziała w więzieniu, gdzie bezwątpienia usłyszała o jego sprawie i ofiarowała mu swoje usługi.
O ile wtenczas wszystko było łatwem i prostem, o tyle dziś trudnm i skomplikowanem.
Niechludow żywo i radośnie wspomniał przeszłe dobre czasy i poznanie się z Bogoduchowską.
Było to przed ostatkami, w zapadłym prowincyonalnym kącie, wśród rozległych kniei, o 60 wiorst od stacyi kolejowej.
— Polowanie udało się... zabito dwóch niedźwiedzi. Jedli obiad i już zabierali się do odjazdu, gdy gospodarz chaty, w której się zatrzy-