Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w nogach po przejściu 15 wiorst po kamieniach, prócz tego była przybitą nieoczekiwanie surowym wyrokiem i głodną.
Kiedy podczas przerwy w sądzie stróże więzienni posilali się chlebem i jajami na twardo, poczuła, że głodna i ślina napłynęła jej do ust. Ale nie śmiała prosić, uważając prośbę taką za upokarzającą dla siebie.
Później przestało się jej chcieć jeść, ale osłabła. Wtedy usłyszała nieoczekiwany wyrok.
Myślała z początku, że ją słuch myli.
Ale ujrzawszy urzędowe twarze sędziów, spokojne zachowanie się przysięgłych, przyjmujących ową wiadomość, jak rzecz zwyczajną i słuszną, krzyknęła na cały głos, że jest niewinną. Ale kiedy i to nie pomogło, zapłakała gorzko, bo trzeba było wreszcie ukorzyć się przed tą okrutną niesprawiedliwością, przed tym gwałtem, jaki nad nią spełniono.
I osądzili ją tak surowo młodzi mężczyźni, mężczyźni, co przecież dotąd zawsze patrzyli na nią tak przyjaźnie!
Wszak siedząc w izbie, dla aresztantów przeznaczonej, widziała, jak ci panowie pod pozorem, że mają jakiś interes, przechodzili tylko po to, aby na nią patrzeć.
I ciż sami panowie zasądzili ją na ciężkie roboty — wiedząc, że jest niewinną?
Płakała, a następnie siedziała przygnębiona, czekając, rychło ją odprawią.
Chciało jej się obecnie tylko zapalić papierosa, nic więcej.
W takiem usposobieniu zastali ją Boczkowa i Kartinkin, których po odczytaniu wyroku wprowadzono do tej samej izby.
Boczkowa zaczęła natychwiast łajać Kasię, nazywając ją katorżnicą.