Strona:PL Thierry - Za Drugiego Cesarstwa.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sam tego żądał: przeciwnicy mieli stanąć o dwadzieścia metrów od siebie i, postąpiwszy pięć kroków naprzód, mierzyć przez minutę. Nie ulegało wątpliwości, że przy tych warunkach albo jeden albo drugi, albo nawet obaj muszą paść na placu.
Baron La Chesnaye miał najwięcéj doświadczenia w tych sprawach, jemu więc powierzono odmierzenie placu i ustawienie przeciwników. Dokonawszy tego, zawołał:
— Idźcie panowie!
Marceli postąpił pięć kroków, stanął i wycelował... Po chwili rozległ się strzał i książę Carpegna, trafiony w udo, zachwiał się. Mimo to nie upadł, zwolna dowlókł się do mety i wyciągnął rękę uzbrojoną... Marceli stał spokojny i nieruchomy, ze skrzyżowanemi na piersiach rękoma.
— Ależ strzelaj pan! — krzyknął Gravenoire.
— Strzelaj pan, do pioruna! — zaklął La Chesnaye.
Książę naciskał już kurek, kiedy wtém usłyszał lekki szelest w zaroślach. Odwrócił głowę, zaśmiał się dziwnie i strzelił w powietrze.
W téj saméj chwili jęknął okropnym głosem i runął bez zmysłów na ziemię.
Lekarze i sekundanci pospieszyli do niego: rana okazała się bardzo ciężką, krwi nie można było zatamować.
— Trzeba go zanieść do zamku — rzekł Gravenoire — kazałem przygotować pokój.
— To zbyteczne — odparł signor Traventi — Ekscelencya nigdyby się na to nie zgodził.