Strona:PL Thierry - Za Drugiego Cesarstwa.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiada”; ale jam tego nie chciał. Sam domagałem się wykonania wyroku, sam pilnowałem, żeby sprawiedliwości stało się zadosyć... Wiedzą o tém członkowie różnych stowarzyszeń i nienawidzą mnie z całéj duszy, nie szczędzą mi zniewag i potwarzy. Ale cóż mię obchodzą ich napaści, kiedy sumienie nic mi nie wyrzuca? Od lat pięciu roztrząsam je codziennie, korzę się przed Bogiem, a nigdy Bóg mi nie powiedział: „Krew niewinnego mówi przeciw tobie!” Nie, zaprawdę, niczego nie żałuję, nic sobie nie wyrzucam.
Zamikł, ale i syn milczał także.
Wtedy starzec pochwycił za krucyfiks i, stawiając go przed Marcelim, zawołał:
— Nie zapieraj się, wasz pojedynek będzie walką na śmierć i życie; czuję to, wiem... Za kilka godzin ten, który nosi moje nazwisko, mój syn jedyny, moje ukochane dziecko, zginie może w obronie ojcowskiego honoru... Słuchaj, oto mój Pan, Sędzia Najwyższy, który potępia lub rozgrzesza ludzi!... Patrz, kładę rękę na krzyżu i powtarzam: Spełniłem mój obowiązek i niczego nie żałuję.
I znów milczenie zapanowało po tych słowach. Nakoniec Marceli powstał i, klękając przed ojcem, okrył jego ręce pocałunkami.
— Przebacz mi, ojcze... I ja także wątpiłem.
Starzec przytulił głowę syna do swojéj piersi i całował go długo.
— Idź moje dziecię, spełnij swój obowiązek, jak ja go spełniłem!... Niechaj Bóg nas sądzi!
Młodzieniec powstał z rozjaśnioną twarzą.