Strona:PL Thierry - Za Drugiego Cesarstwa.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie śmiała. On pierwszy przerwał milczenie: mówił łagodnie, ale głos jego brzmiał uroczyście.
— Na rozkaz rządu wyjeżdżam dziś na długo, siostrzyczko. Przyszedłem prosić ojca o przebaczenie za wszystko co przezemnie wycierpiał; pragnę mieć jego błogosławieństwo na tę daleką drogę... I ty także, moja mała — dodał z przymuszonym uśmiechem — jeżeli cię kiedy obraziłem lub zmartwiłem, święta moja siostrzyczko, przebacz mi, przebacz nieszczęśliwemu.
Rzuciła mu się na szyję.
— Marceli! Marceli! Ty ukrywasz przed nami jakieś nieszczęście, tyś powziął jakiś szalony zamiar... O, Boże! chce tak uczynić jak dziadek, chcesz odebrać sobie życie dla miłości kobiety!
Młodzieniec odsunął siostrę i, zaciskając pięści, zawołał:
— Nie znam już téj kobiety!
Siostra rzuciła mu się do kolan.
— Czy to być może? Bogu Najwyższemu niech będą dzięki!... Ale w takim razie po co odjeżdżasz? Zostań, zaklinam cię! Taką otoczymy cię miłością, że wkrótce zabliźnią się rany twego serca... Zostań, miéj litość nademną! Ja tyle wycierpiałam przez ciebie, tyle łez nad tobą wylałam... Tyś moim bratem, Marceli, jedna krew płynie w naszych żyłach. O! ale ja się nie równam z tobą: tyś piękny, a ja jestem brzydka i kaleka... Umiem tylko śpiewać, ale ty nigdy nie słuchasz mego głosu... Pamiętasz chwile, któreśmy spędzili razem w Audierne? Gdy umrę, chcę żeby mi nad grobem zaśpiewano tę smutną pieśń bretońską...